Tinder – wynalazek wszechczasów czy może największa zmora ludzkości XXI wieku?

Powszechnie znany – kochany lub znienawidzony, król portali randkowych – jegomość Tinder. Jedno jest pewne – nikt nie przejdzie obok niego obojętnie – zastanawialiście się kiedyś co wpływa na to, że portal ten budzi tak skrajne emocje?

W książce „50 twarzy Tindera” Joanna Jędrusik porównała go do gier typu rol – play. Każdy uczestnik (lub uczestniczka!) wciela się w określoną rolę i odgrywa ją – wybiera odpowiednie zdjęcia, ustawia dopasowany do swojej postaci opis i… gotowe! Mamy wykreowaną osobę, która mniej lub bardziej przypomina nas.

Jak kreujemy samych siebie w przestrzeni internetowej?

To, kogo stworzymy w dużej mierze zależy od tego, czego potrzebujemy w określonym momencie swojego życia. Szukasz luźnej, niezobowiązującej relacji – wybierz zdjęcia, które to podkreślą – elegancki ubiór, ciekawa sceneria… a może wystarczy wpisać te dwa magiczne skróty „FWB” lub „ONS”?

Chcesz odbyć z kimś interesującą rozmowę na temat książek lub szukasz towarzystwa na wystawę w muzeum? Nic prostszego – wybierz zdjęcie, na którym wyglądasz jak intelektualista – okulary, książka, biblioteka – brzmi inteligentnie, prawda?

Co nam utrudnia przenoszenie relacji ze świata wirtualnego do świata rzeczywistego?

Czy to wszystko nie jest zbyt piękne, by było prawdziwe – gdzie jest przysłowiowy „haczyk”? Czy jest nim brak zdjęć, które umożliwią Ci stworzenie najlepszej wersji samego siebie? Brak odwagi? A może brak umiejętności wcielenia się w wybraną przez siebie rolę?

A może problemy leży gdzieś indziej? Leczenie złamanego serca poprzez rzucenie się w wir randkowania? Konflikt interesów? A może użytkownicy sami nie wiedzą, czego tak naprawdę potrzebują?

Myślę, że odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka prosta, dlatego warto się nad nią dokładniej pochylić.

Od czasów pandemii aplikacja ta znacznie zwiększyła swoją popularność. Zamknięcie klubów, teatrów, kin i innych ośrodków kultury spowodowało, że ludzie stracili szanse na nawiązywanie nowych relacji. Z pomocą przyszedł niezawodny Tinder – zakładasz profil, wybierasz zdjęcia, przeglądasz profile innych ludzi, dajesz raz w prawo, raz w lewo.

Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, biorąc pod uwagę, że aplikacja ta z jednej strony nie daje nam żadnej anonimowości, z drugiej natomiast nam ją zapewnia. O co dokładnie chodzi?

Nie mam na celu straszyć kogokolwiek – absolutnie nie o to mi chodzi. Chcę jednak zwrócić uwagę na dwie kwestie.

Po pierwsze, pewną formą anonimowości są odgrywane przez nas role – na Tinderze możesz zostać pasjonatom literatury anglojęzycznej, w rzeczywistości nie czytając żadnej książki w tym języku. Aplikacja tego nie zweryfikuje, bo w jaki sposób miałaby to zrobić?

Drugą sprawą jest tworzenie profili bez zdjęć – kojarzycie zapewne takie profile z czarnym tłem i podanym jedynie imieniem lub po prostu wpisanym „Nieznajomy(-a)”. Nie chodzi o to, że spotkanie się z takim użytkownikiem na pewno prowadzi do tragedii. Myślę jednak, że warto zastanowić się nad tym, czy chcemy spotkać się z człowiekiem, który z niewiadomych przyczyn chce pozostać anonimowym. Spokojnie – ten drugi przypadek wcale tak często się nie zdarza.

Mimo że poznawanie nowych osób przez Internet jest zdecydowanie łatwiejsze niż w rzeczywistości, wiele osób skarży się na „tinderowe” relacje. Dlaczego? Jednym z częściej podawanych powodów jest stwierdzenie, że ktoś podczas rozmowy na spotkaniu okazał się być zupełnie inną osobą – tak właśnie zdarza się, gdy zaczynamy grać w role – play. Myślę, że porównanie Joanny Jędrusik jest tutaj bardzo trafne.

Opisany wyżej powód może łączyć z brakiem odwagi – nie od dziś wiadomo, że w Internecie pozwalamy sobie na więcej – w końcu nikt nie widzi tam prawdziwych nas. Nie widać naszej twarzy, naszych gestów, ruchów ciała – jednym słowem – bardzo trudno jest odczytać nasze prawdziwe emocje. I tak – możemy wykreować się na kogoś, kto lubi dominować w seksie, w rzeczywistości będąc osobą bardzo uległą. Prawda zawsze wyjdzie na jaw więc zachęcam do bycia szczerym również (a może przede wszystkim) na portalach randkowych.

Jednym z poważniejszych problemów związanych z rzuceniem się w wir randkowania jest chęć leczenia w ten sposób złamanego serca. Żyjemy w społeczeństwie, które nadal nie przygląda się w odpowiedni sposób swoim emocjom. Niestety, dotyka to głównie mężczyzn, którzy nadal wychowywani się na silnych, nieokazujących emocji „macho”. Jak często mali chłopcy spotykają się ze stwierdzeniem „płaczesz jak baba!” lub powszechnie znanym już „chłopaki nie płaczą”?

Takie stwierdzenia są do tej pory dość często spotykane. Wychowanie w takim schemacie sprawia, że nie mamy najmniejszej ochoty przyglądać się swoim emocjom i zadawać sobie pytań: „Co dokładnie czuję?”, „Skąd się to wzięło?”, „Jak często mi się to zdarza?”. Wbrew pozorom to kluczowe pytania do poznania samych siebie i swoich potrzeb, które stanowią fundament do tworzenia relacji z drugim człowiekiem.

Jak zminimalizować ryzyko niepowodzenia randkowego?

Ponownie odwołam się do książki „50 twarzy Tindera” – polecam tą książkę każdemu, kto chce zacząć swoją przygodę z Tinderem, choć osobiście uważam, że „porady randkowe” wcale nie są tutaj pierwszoplanowym wątkiem.

Umówmy się – zanim przeczytasz tą książkę minie trochę czasu. Teraz zastanówmy się wspólnie, czy są jakieś sposoby, by zminimalizować ryzyko wystąpienia „czerwonych flag” już na pierwszym spotkaniu?

Po pierwsze, eliminacja różnicy światopoglądu. O ile nieznaczne rozmywanie się w kilku kwestii może prowadzić do rozbudowania swojej świadomości, o tyle są pewne kwestie, których nie da się pogodzić. Często podawanym przykładem jest wiara, ponieważ może stanowić ona podstawę kształtowania się innych wartości, takich jak prawo do aborcji, wolność seksualna, czy poglądy polityczne.

Oczywiście, nie jest to kwestia zerojedynkowa – wszystko zależy od tego, czego poszukujesz na profilu randkowym. Jeżeli masz ochotę na inspirującą rozmowę to spotkanie się z kimś o odmiennych poglądach może być bardzo ciekawym doświadczeniem, natomiast jeżeli masz ochotę na dłuższą znajomość to warto byłoby się zastanowić, czy ma to sens – zgodnie z zasadami psychologii społecznej bardziej lubimy ludzi podobnych do siebie, choć nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę.

Przejdźmy teraz do ograniczania ryzyka konfliktu interesów. Co to w praktyce oznacza? W relacjach zdarza się tak, że jedna strona nie zawsze oczekuje tego, co druga. Dla przykładu – Ty szukasz jednonocnej przygody, a osoba, z którą się planujesz się umówić wolałaby zaangażować się w długoterminową relację.

To idealny przykład konfliktu interesów, który wynikać może z różnego postrzegania świata. Jasne, możemy spróbować wejść w taką relację i spróbować się dogadać. Nikt nam tego nie broni – taka sytuacja z pewnością nauczy nas rozmowy o swoich potrzebach i stawiania granic, ale pytanie, czy nie będzie to trochę pyrrusowe zwycięstwo?

Ponownie jak w poprzednim przypadku – nie jest to zerojedynkowy przypadek. Warto zastanowić się, czego tak naprawdę oczekujemy od relacji i na ile jesteśmy w stanie dostosować się do drugiej osoby, nie raniąc przy tym samych siebie?

Preferencje seksualne. Nie zakładam, że jest to temat, który wypłynie na pierwszym spotkaniu, ponieważ dla wielu osób jest to nadal temat bardzo intymny. Zdarza się jednak, że już przy tworzeniu profilu niektórzy użytkownicy określają swoje preferencje.

Nie chodzi tylko o orientację – mowa tutaj o różnych fetyszach takich jak BDSM. A skoro przy takich praktykach jesteśmy warto mieć na uwadze kilka rzeczy – po pierwsze rola: jesteś uległy, czy dominujący? Część osób określa to już w opisie profilu! Nie ma w tym absolutnie nic złego, ponieważ od razu wiemy na czym stoimy.

Po drugie – świadomość – skoro w Polsce nadal brakuje rzetelnej edukacji seksualnej, nie powinien dziwić fakt „demonizowania” BDSM i braku wiedzy na ten temat. Zanim zdecydujesz się na takie praktyki warto porozmawiać na ten temat z drugą osobą!

Reasumując, Tinder jak każdy wynalazek technologiczny niesie za sobą zarówno szanse, jak i ryzyka. Przed skorzystaniem z niego warto zapoznać się z pewnego rodzaju „instrukcją obsługi”. Mam nadzieję, że ten artykuł rozjaśnił Ci pewne kwestie i rozwiał Twoje obawy, jeżeli takowe miałeś.

Jeżeli masz ochotę, podziel się swoimi „sposobami na Tindera”. Pamiętaj też, że rozmawiając na trudne tematy, Twój umysł zaczyna je inaczej odbierać!

Chciałabym, aby randkowanie przynosiło Ci jak najwięcej przyjemności, dlatego mam nadzieję, że ten artykuł pozwolił Ci uporządkować pewne kwestie.

Udanego randkowania!

W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie stosujemy pliki cookies, które będą zamieszczane w Państwa urządzeniu (komputerze, laptopie, smartfonie). W każdym momencie mogą Państwo dokonać zmiany ustawień Państwa przeglądarki internetowej i wyłączyć opcję zapisu plików cookies. Ze szczegółowymi informacjami dotyczącymi cookies na tej stronie można się zapoznać tutaj: polityka prywatności.